W 2013 r. w trakcie spotkania autorskiego online Robert M. Wegner udzielał odpowiedzi na pytania użytkowników serwisu internetowego biblionetka.pl

Jeden z fanów o pseudonimie Fragor zacytował dwa fragmenty opowiadań ze Wschodu, w których Robert opisywał relacje generała Pierwszej Armii Konnej z rodzicami.

(…) oto ja, barbarzyńca ze wschodnich stepów, bękart nieznający własnego ojca, kroczę w jedwabiach i aksamitach po posadzce z alabastru (…) Przemówiłem do pierwszego konia, gdy miałem sześć lat. A on przemówił do mnie. Nazwał mnie dwunogim źrebięciem i pozwolił się dosiąść. To był ogier mojego ojca, czarny jak smoła, wielki jak dom. (…)

Następnie Fragor poprosił pisarza o wytłumaczenie, czy Laskolnyk znał swojego ojca?

Robert M. Wegner odpowiedział:

Zauważyłeś to zaburzenie w życiorysie Laskolnyka? Ha, super:) To jeden z tych elementów o którym wspomniałem kilka pytań wyżej. Znam historie moich ważniejszych bohaterów dość dokładnie, generała też, od dzieciństwa na Stepach, poprzez burzliwą i błyskawiczną karierę w armii, zwieńczoną zawarciem szorstkiej przyjaźni z młodym cesarzem i powierzeniem misji utworzenia prawdziwej konnej armii Imperium.
Genno Laskolnyk a właściwie Wulgrefgerieh:))) nie kłamie, nie zna swojego ojca, jego matka zresztą też nie:) za to zna, a raczej znał jego konia. Pochodzi terenów Wielkich Stepów zamieszkałych przez plemiona, które mają w zwyczaju przypieczętowywać szczególnie ważne umowy i sojusze z sąsiadami wymieniając z nimi krew. Po skończeniu rozmów niezamężne dziewczęta z obu stron udają się w ustronne miejsce, gdzie czekają na nich młodzi mężczyźni z drugiego plemienia, każdy ze stosownym podarunkiem, kosztowną szatą, końskim rzędem, ogierem. Obie strony mają sporo radości (przynajmniej tak zakładam) po czym plemiona odjeżdżają każde w swoją stronę. W założeniu później ma być trudniej walczyć z kimś, kto może być twoim ojcem/kuzynem/bratem, co oczywiście nie powstrzymuje nikogo od kolejnych wojen, choć istnieje silna motywacja, by znów zawrzeć pokój:)))
No cóż, matka Laskolnyka przywiozła z jednego z takich „przypieczętowań” pięknego karego ogiera i coś jeszcze.
I dlatego generał nazywa się bękartem (choć jest to określenie meekhańskie w jego plemieniu nikt nie nazywa tak dzieci) i jednocześnie znał konia swojego ojca.

Całość rozmowy Roberta M. Wegnera z fanami można przeczytać na stronie: https://www.biblionetka.pl/art.aspx?id=683660